niedziela, 29 maja 2016

"Na Roztoczu, na uboczu" - pierwszy raz "na wyjeździe", czyli o jedenastym przykazaniu...


Długi weekend związany z Uroczystością Bożego Ciała, dał nam możliwość sprawdzenia przyczepki i oceny stopnia adaptacji Zuzi ...
Po uroczystej procesji wyruszamy w drogę: nasza trójka, przyczepka i rowery! Wybór padł na Roztocze! Wiele osób z naszych okolic zna Roztocze jak własną kieszeń (albo tak im się wydaje), wiele osób odwiedzało już "trójkąt" Krasnobród, Zwierzyniec i Szczebrzeszyn. Czyli my musimy zaproponować coś innego!


Udało się sprawnie samochodem dojechać do zaplanowanego na pierwszy dzień - Majdanu Sopockiego, ale pierwszy rzut oka na niebo i ... nawet z bagażnika nie zdejmujemy rowerów...
bo zaraz będzie padać. Nawet nie zdążyliśmy zamówić posiłku w "Gościńcu nad zalewem", a już leje...Tak na marginesie bardzo miła obsługa, ale jadałem już w życiu i smaczniej i taniej. Choć miejsce całkiem urokliwe... Naleśniki ze szpinakiem całkiem całkiem, ale kebab danie - porażka...
za to smaczna zupa domowa (czytaj: pomidorowa z makaronem).
W miarę późna pora i niepewna pogoda zdecydowały, że tego dnia z rowerów nici. Jedziemy na nocleg do zaprzyjaźnionej ekipki, której bardzo dziękujemy za zaproszenie i ugoszczenie ;)
O zachowaniu Zuzi ani słowa, bo tego dnia nawet "nie powąchała przyczepki"...
zjazd w Paarach
Nowy dzień i następuje realizacja zaplanowanej trasy... Miło nam, że pierwszą część trasy pokonała z nami "ciocia" Ania.
Z Narola (całkiem urokliwe, ale jednak ubogie w infrastrukturę turystyczną miasteczko w podkarpackiej części Roztocza) ruszamy w upalny piątek na północ w kierunku miejscowości Paary. Mijamy kilka ciekawych obiektów... w samym Narolu odnowiony rynek (a dla niektórych: zabetonowany)
z ławeczkami, fontanną etc., piękny budynek Kościoła pw. Narodzenia NMP, czy dworek... warto zauważyć, że przez miejscowość przebiega Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo z ciekawą infrastrukturą dla rowerzystów...
Kierujemy się na miejscowość Paary, jak to na Roztoczu trzeba się przygotować na ciągłe, męczące podjazdy poprzerywane eleganckimi zjazdami i koniecznie: pięknymi widokami...

rez. "Nad Tanwią"
Zuzia z mamą "u Gargamela"
W Paarach (już bez Ani) skręcamy w lewo, przecinamy rzekę Tanew (ze spływami kajakowymi)
i pięknie położoną ścieżką rowerową przecinającą las dojeżdżamy do Huty Szumy (jak tam jest pięknie!!!), a następnie do Rebizantów - celu naszej podróży, czyli rezerwatu "Nad Tanwią"
- bardziej znanego pod nazwą "Szumy na Tanwi". Warto zauważyć,
że jest tam urokliwa ścieżka dydaktyczna, którą my jednak omijamy asfaltem i po 1km dojeżdżamy do jednego z najpiękniejszych miejsc na całym Roztoczu - do wspomnianych wcześniej szumów - czyli progów, czy inaczej "miniwodospadów" na jednej z ważniejszych roztoczańskich rzek. Kilka metrów w poziomie, jak i w pionie (!!) od Szumów znajduje się bar (??) "U Gargamela". Oczywiście posilamy się (bardzo konkurencyjne ceny, pomimo... braku konkurencji ;) Można zjeść co nieco z grilla,zapiekanki, pierogi (wg mamy Zuzi przepyszne), czy kebaba - którego główną zaletą jest na pewno cena! Jedyne 7 zł, a tak jak już kiedyś wspomniałem, czasem będę na to zwracał jakby szczególną uwagę... Kebab taki sobie, ale za to ciekawy sposób podania... no i ta cena... ;)

Z rezerwatu można jeszcze podjechać do Suśca (bardzo blisko ok. 2-3 km) i np. tam coś zjeść,
bo już zobaczyć to nie za bardzo jest co... jest niedaleko rezerwat Czartowe Pole - ale to już dla fanatyków, szczerze mówiąc przeciętny, czy początkujący turysta nic ciekawego tam nie znajdzie. My w każdym bądź razie ostatecznie do Suśca nie zajeżdżamy, choć wracamy początkowo drogą, która tam właśnie wiedzie ...


Wracamy do Narola, znowu przez Paary - i tu oczywiste stało się nieuniknione ;) To co w tamtą stronę było pięknym zjazdem, w drodze powrotnej jest męczącym, długi podjazdem...

A do tego Zuzi powoli, ale coraz szybciej zaczyna się wycieczka nudzić (pewnie dlatego, że złamaliśmy niemal świętą zasadę, że nie wraca się tą samą drogą i ostatecznie dosłownie ze 3 km od noclegu, decydujemy się wrócić po Zuzię i jej Mamę... samochodem. 
Zuzia w ... kamieniołomie w Józefowie
widok z baszty na kamieniołom

To zaskakujące, ale trzeciego, ostatniego dnia na Roztoczu sytuacja się powtarza! Autem dojeżdżamy nad młody, mały zalew
w Józefowie. Plany są takie, żeby jechać do kamieniołomu (nie wiem czy nie jest to najpiękniejsze miejsce na całym Roztoczu!!??) , a następnie wrócić tą samą drogą i pojechać do malutkiej miejscowości Górecko Kościelne (polecam!!!), a potem ewentualnie jeszcze trafić do Florianki, gdzie jest hodowla Konika Polskiego i wrócić na umówione spotkanie ze znajomymi... nad zalewem w Józefowie. I tu historia zatacza koło: jak tylko Zuzia widzi, że wracamy tą samą drogą... no i nie mamy serca jechać dalej ;) Zdążyliśmy zobaczyć wspomniany super-kamieniołom, zdobyć basztę

nad zalewem w Józefowie
i odpocząć nad zalewem.

Następnie zjedliśmy w klimatycznym lokalu "Knieja" - klimatyczny wystrój, klimatyczna obsługa ;) Zamówiliśmy tradycyjne roztoczańskie dania: zupę zapalaną kartoflankę (albo "baba z dziadem" ???) podawaną z zamojskim cebularzem (innym nieco niż nasze) - naprawdę możemy polecić! Następnie piróg biłgorajski (tzw. "gryczak") - podawany ze śmietaną (naprawdę dobre!), a także tarciuch - coś w smaku przypominającego placki ziemniaczane, a wyglądającego jak pasztet. Zjedliśmy ze smakiem "niczym Reksio szynkę"... Ceny w naszym zasięgu, klimat knajpy rewelacja, smak rewelacja i tylko porcje mogłyby być na pierwszy rzut oka nieco większe, choć głodny nikt nie wyszedł.
Zatem - a jakże polecamy koniecznie! Czas do samochodu... czas do domu...
W drodze powrotnej jeszcze odwiedziliśmy ogród zoologiczny w Zamościu (z dziećmi uważam obowiązkowy!!!)



bunkry na linii Mołotowa

Warto wspomnieć, że poprzedniego dnia samochodami (ale odległość jak najbardziej rowerowa) widzieliśmy jeszcze rewelacyjne bunkry linii Mołotowa na wzgórzach nazywanych Wielkim Działem (najwyżej n.p.m. położone punkty w caaaaałej okolicy...).  a chyba niewiele osób o nich słyszało... przebiega tam nawet szlak rowerowy, ale my udaliśmy się większą, zmotoryzowaną grupą... Mocno polecam!
Podsumowując Roztocze to naprawdę nie tylko Zwierzyniec i Krasnobród! Jest mnóstwo innych, często malutkich miejscowości ogarniętych ciszą i spokojem, gdzie jak mówią niektórzy psy... do tyłu biegają... i tam zapraszam. Nasz wyjazd generalnie udany, z fajna ekipą, do późna przegadane wieczory...
i chyba tylko Zuzi  to Roztocze bardziej by się podobało, a gdybyśmy nie łamali "jedenastego przykazania": Nie wracamy tą samą drogą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz