poniedziałek, 2 maja 2016

Wierzchowiska - ciąg dalszy adaptacji... przeczytajcie do czego!

Drugi dzień z rzędu udało się Zuzę wyciągnąć na rower. Udało się - to słowo klucz, bowiem cały dzień pogoda była "niepewna", a niecałą godzinę po powrocie słychać było zapowiadane grzmoty. Ale nasza podróż była 100% sucha! Pierwsza część, czyli "tam" nawet bardzo udana, bez kwęków mimo braku snu (córcia świeżo wyspana przed tripem). Na twarzy Zuzi widać uśmiech na zmianę z zainteresowaniem zmieniającym się za oknem krajobrazem.
 Po drodze odkrycie nieznanego do tej pory sklepu na Świętej Drodze (zawsze przydatna informacja), a następnie przerwa przy ukwieconym majowo Kościółkiem w centrum wsi Wierzchowiska. Praktyczne info: tam również jest sklep ;)




 Dalej obieramy drogę na Zespół Pałacowo - Parkowy znany głównie dziś z pola golfowego i restauracji Pałacowa. Miejsce naprawdę przepiękne. Dla nas jednak dziś "za blisko domu" żeby coś zjeść (może jeszcze kiedyś będzie okazja).





 Po dłuższym odpoczynku i zapoznaniu kawalera dla naszej Zuzy przeprawiamy się na drugą stronę ekspresówki kładką i wjeżdżamy w jedną z uliczek mniej więcej - okrężną drogą biegnącą w stronę Świdnika. Jednak po ujechaniu kilometra okazuje się, że staje się ona drogą gruntową, a dalej leśną, co na razie nie idzie w parze z naszą adaptacją (patrz: pierwsza wyprawa). Zuzia zaczyna grymasić i coraz mocniej wieje, więc najkrótszą możliwą drogą (czyt. drogą serwisową) wracamy do domu. 

Przetestowaliśmy przy tym jazdę przy dość dużej ilości samochodów z niekiedy "normalną" samochodową prędkością. Na Zuzię nie wpłynęło to kojąco, ale dojeżdżając do Świdnika... zmorzył ją sen! I co teraz skoro jesteśmy już w domu? Niestety pobudka...



Podsumowując: miejsce, które widzieliśmy warte odwiedzenia, natomiast "trasy powrotnej" wystrzegajcie się jak ognia! Hałas, prędkość aut, niekiedy wąsko... Zresztą rowerzyści powiedzą, że Ameryki nie odkryliśmy... ale "sytuacja" już wymogła na nas szukanie szybkiej drogi do domu... inna sprawa, ze półtora kilometra od domu "sytuacja" zasnęła ;) Tak jak mówiłem, poza tym, że będę polecał którędy warto jeździć, to będę też pisał, których dróg unikać. Unikać z przyczepką, unikać z fotelikiem, a nawet bez nich to żadna przyjemność jechać wzdłuż ekranów ekspresówki... Zaadaptowaliśmy dziś Zuzannę trochę do odległości (już ponad 21 km), ale też do aut, do hałasu, trochę do wiatru (spokojnie: była zasłonięta porządnie), a nawet do coraz większych rozwijanych prędkości na zjazdach, ale skoro zasnęła... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz