piątek, 5 maja 2017

Intensywna majówka pomimo niepogody cz.1 "nadwiślańska"

Kwiecień plecień, bo przeplata... kiedy wydawało się, że zaczynamy sezon optymistycznie w naszych głowach rodziły się już kolejne spektakularne eskapady całą rodziną (spektakularne - czyli dalej od domu). Ale sprawdziła się głównie pierwsza część dokończenia przysłowia... "trochę zimy" - i trzeba było wyjazdy odpuścić. Coś tam incydentalnie pojeździliśmy, ale nic szczególnego... Za to od dłuższego czasu planowaliśmy wyjazd majowy i to trzeba przyznać plany dosyć ambitne - oczywiście z uwzględnieniem całej rodzinki :). Z dużymi problemami, ale jednak należy przyznać, że udało się... relację z długiego weekendu majowego podzielimy na dwie części... pierwsza "kwietniowa" - wyjazd do Janowca





przed biegiem Armageddon Challenge

spacer z Zuzią po okolicy Janowca
majówka na zamku w Janowcu
tata Zuzi podczas biegu
- plany rowerowe pokrzyżowane głównie przez pogodę i nazwijmy to problemy techniczne - po zimie "zepsuł się" bagażnik rowerowy, ale ostatecznie problemy rozwiązały niezastąpione opaski plastikowe "trrrryyyyt-ki" ;). Ale już do sedna... wylądowaliśmy w Janowcu w hotelu Kazimierski Zdrój SPA&Wellness ***. Trzeba przyznać, że dla nas trochę nietypowo, do tej pory kierowaliśmy się zasadą im rozsądniejsza cena tym rozsądniejsza decyzja. Ale była okazja skorzystać z vouchera - więc skorzystaliśmy - tym chętniej, że akurat (jak się okazało) w Janowcu miała odbyć się po raz pierwszy lubelska edycja biegu ekstremalnego Armageddon Challenge - coś pomiędzy marzeniem, a celem na ten rok dla taty Zuzi. Zuzia przez czas biegu miała okazję pokibicować ojcu w biegu oraz pozwiedzać jedną z najpiękniej położonych miejscowości na Lubelszczyźnie. Tata w tym czasie wylewał siódme poty starając się pokonać najrozmaitsze przeszkody: ściany, zasieki, rowy, rzeki, walki z rycerzami, rugbystami, czołganie się po błocie i wiele wiele innych. Nie obyło się bez solidnych kontuzji, ale sama impreza megaudana! Szczegóły można zobaczyć na stronie i fanpage'u facebookowym Armageddon Challenge. Janowiec to bardzo malownicza miejscowość z pięknym zamkiem z pocz. XVI w. o ciekawej historii, na którym akurat podczas majówki odbywały się atrakcyjne, coraz modniejsze rekonstrukcje walk rycerskich itp. - moc atrakcji, a to dopiero początek! W ramach pobytu w hotelu czekały na nas jeszcze masaże, korzystanie ze SPA (baseny, sauna, łączka) kolacja romantyczna i inne atrakcje, które przygotował hotel Kazimierski Zdrój. Opinie, które czytaliśmy na niektórych stronach internetowych - wydaje się pisane były przez jakichś roszczeniowych i bardzo wybrednych gości. Na pewno mocną stroną hotelu jest obsługa - baaardzo miła i życzliwa co także można wyczytać z opinii w necie. Bezpłatnie wstawiono nam łóżeczko turystyczne i krzesełko do karmienia w restauracji - w zasadzie to powinno być już standardem, ale nie wszędzie jest dlatego wspominam. Owszem nie wszystko w hotelu było po naszej myśli (niefartownie tuż przed majówką wypadło zwolnienie lekarskie masażystki - cóż życie, właściciele sprawnie sobie znaleźli zastępstwo i dalej było już sprawnie i baaardzo miło). Pobyt w hotelu i ceny w restauracji hotelowej uważam za wysokie, ale w sumie odpowiadające standardowi hotelu. Najbardziej podobały nam się kąpiel w piwie (polecam! super regeneracja po ekstremalnym biegu) i masaż. Nie piszę o szczegółach cenowych, gdyż sami akurat nie płaciliśmy (voucher z pracy mamy Zuzi jako nagroda za ciężką i owocną pracę ;). Dodam tylko, że za takie ceny w restauracji można było spodziewać się jeszcze smaczniejszego jedzenia - choć to chyba już tylko marudzenie. Kolacja pięknie podana, elegancka przystawka (oscypek z kiełkami, warzywami), zupa krem z pomidorów, filet w ziołach z frytkami i warzywami, a na koniec pyszny deser: lody z gorącymi malinami. Naprawdę wszystko było w porządku, pokoje ładne, całkiem spore,  choć dość trudno do hotelu trafić, bo jest świetnie schowany przez zgiełkiem i hałasem - w lesie bardzo blisko Wisły i promu do Kazimierza Dolnego. Sam Janowiec świetne miasteczko, ale raczej na jednodniowy pobyt, przedłużenie to albo głównie odpoczynek, albo poszerzenie zwiedzania o sąsiednie: znany i lubiany Kazimierz Dln, może Nałęczów, czy Puławy. Bardzo blisko Janowca znajdują się atrakcyjne dla najmłodszych Magiczne Ogrody - które my tym razem ominęliśmy (cały dzień spokojnie można tam spędzić, ale Zuzia ma dopiero dwa lata i niewiele by ogarnęła). Na pewno tam wrócimy jak Zuzia chociaż troszkę podrośnie. Spacer po malowniczym, uroczym Janowcu zamyka nam się jednak góra w godzinie, aż tylu atrakcji tam nie ma, a w rynku kuszą jeszcze klimatczne knajpki. Mieliśmy okazję spróbować naleśników z pieczarkami i serem i penne z fetą i ziołami w Maćkowej Chacie - bardzo pyszne, atrakcyjne ceny i bardzo fajny klimacik knajpki, jednak już drugiego dnia pobytu było po prostu pełno, knajpka nie jest zbyt duża (no cóż majówka) - a widać cieszy się popularnością. Maćkową Chatę bardzo polecamy. Ostatniego dnia maja skorzystaliśmy zatem z obiadu niemalże po sąsiedzku "U Marceli". Miejsca chyba więcej (przede wszystkim na dworze), klimat nieco inny, nie aż taki artystyczny, osobiście muszę powiedzieć, że zamówione wątróbki drobiowe (zestaw) jadałem już smaczniejsze, ale co przykuło naszą uwagę to meeega porcje, za w miarę przystępne ceny. Może gdybym zamówił co innego byłoby smaczniejsze....  Mama Zuzi za to bardzo chwaliła naleśniki z musem jabłkowo - brzoskwiniowym. Bardzo długo czekaliśmy na realizację zamówienia, ale zostaliśmy o tym uprzedzeni, bo było naprawdę duuużo ludzi. Knajpa na plus, choć klimat i smak bardziej nam się podobał w Maćkowej Chacie. Bieg, SPA, zabiegi, masaże, spacery.... Janowiec oferuje dużo atrakcji, pierwsze dwa dni majówki były bardzo intensywne, Zuzia mogła zobaczyć Zamek, Wisłę, pochlapać się w basenie, bardzo chcielibyśmy pojeździć na rowerze, ale poza pogodą po prostu nawet nie bardzo było kiedy ;) Nie było kiedy, bo przed nami druga część majówki... zapraszamy do czytania relacji z południowego Roztocza!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz